poniedziałek, 29 lipca 2013

IX

*Z perspektywy Sophie

Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam stojących w kącie pomieszczenia kilku wysokich mężczyzn. Na przeciwko mnie siedział przykuty do ściany Thomas. Wpatrywał się we mnie widocznie przestraszony. Spojrzałam na swoje ręce, a na nadgarstkach znajdowały się kajdanki przypięte do ramy łóżka na którym leżałam. Co się dzieje? Starałam się przypomnieć sobie co działo się wcześniej. Pamiętałam tylko, że zabili Lucasa. Dostałem środek nasenny i musieli mnie tu przewieść.
-Obudziła się- powiedział jeden z mężczyzn stojących w kącie.
Wszyscy się odwrócili i spojrzeli na mnie. Wśród mężczyzn rozpoznałam Iana, podszedł do Thomasa i podniósł kołek, który tam leżał.
-Jak miło, że wreszcie się obudziłaś- uśmiechnął się lekko Ian- Może od razu przejdziemy do interesów- uniósł znacząco brew.
-Przecież wiesz, że nic wam nie powiem- przechyliłam lekko głowę na bok i spojrzałam na mężczyzn, którzy patrzyli na mnie jak na świeży kawałek mięsa.
-Jeszcze zobaczymy- obrócił kołek w dłoni i ostrą końcówką przejechał po ramieniu Thomasa. Od razu w tym miejscu zaczęła wypływać krew.
-Co robisz?- krzyknęłam, po czym Ian na mnie spojrzał.
-Mówiłaś, że nic nam nie powiesz- uśmiechnął się i znów nachylił nad Thomasem.
-Dobrze, więc mów czego chcesz- dodałam szybko i spojrzałam na chłopaka, który patrzył na swoją ranę. Ian wyprostował się i spojrzał na mnie.
-Dołączysz do nas i przekażesz nam wszystkie sprawy- Ian ciągle przyglądał się mi, a ja poczułam, że krew w moich żyłach zaczęła się gotować.
-Chyba żartujesz, ja, miałabym pracować z TOBĄ?- prawie się zaśmiałam, co on sobie myślał?
-Jeśli się nie zgodzisz, zabiję twojego przyjaciela, a później ciebie- odpowiedział bardzo spokojnie.
-Skąd mogę mieć pewność, że jak do ciebie dołączę, to nie zabijesz ani mnie, ani Thomasa.- ściągnęłam lekko brwi.
-Nie możesz mieć pewności, ale możesz mi zaufać- uśmiechnął się i przejechał dłonią po swoich włosach.
-Nigdy ci nie ufałam i tym razem też nie zaufam- szepnęłam patrząc na Thomasa, który kiwał mi głową, że dobrze robię.
-Skoro tak wolisz- szepnął i szybkim ruchem obrócił się do chłopaka i wbił mu kołek w brzuch po czym powoli go wyciągnął. Na twarzy Thomasa, pojawił się wielki grymas. Krew z rany spływała po skórze chłopaka.
-Następnym razem nie będę tak miły, masz ostatnią szanse- Ian obrócił w dłoni kołek i znów nachylił się nad Thomasem.
Przez chwile milczałam i wpatrywałam się w zmęczonego chłopaka. Od bólu był już prawie nie przytomny.
-Więc jak?- uniósł brew i przyłożył kołek w miejsce gdzie znajdowało się serce Thomasa.- Trzy- szepnął patrząc na mnie- Dwa- Spojrzałam na twarz chłopaka, nawet nie wiem, czy był jeszcze przytomny, czy jeszcze żył. Jego krew coraz bardziej rozlewała się na podłogę- Jeden- szepnął Ian.
-Dobrze- krzyknęłam, a Ian obrócił się w moją stronę.
-Co dobrze?- uniósł brew.
-Przyniosę to co chcesz, tylko go oddajcie lekarzom.- szepnęłam, przyglądając się Thomasowi. ŻYŁ. Jego klatka piersiowa się poruszała. Nie byłby dumny z tego co właśnie zrobiłam. Ale ja przecież, nie mogłam pozwolić mu od tak umrzeć.
-Chłopaki zabierzcie go i zostawcie pod szpitalem- Ian obrócił się do swoich kolegów, którzy odczepili łańcuchy ze ścian i wyciągnęli Thomasa z pokoju- Zuch dziewczynka, kiedy uporamy się z nim, to wypuścimy ciebie, abyś zrobiła to o co prosiłem- dodał po chwili i wyszedł z pomieszczenia.
Na podłodze znajdowała się wielka kałuża czerwonej plamy. Nigdy bym się nie spodziewała, że Ian potrafi być, aż tak zawzięty w tym co robi. Jestem pewna, że zabiłby go. A co jeśli nie zawiozą go do szpitala, tylko zostawią gdzieś po drodze, albo zabiją? Teraz muszę się martwić tym jak znajdę te dokumenty ze sprawami, których nigdy nie widziałam.











piątek, 12 lipca 2013

VIII

*Z perspektywy Thomas'a

Kiedy obudziłem się czułem, że moja głowa za chwilę wybuchnie. To dlatego, że wcześniej dostałem czym twardym, co mnie ogłuszyło i dlatego straciłem przytomność. Co się dokładnie wydarzyło? Pamiętam tylko, że siedziałem na kanapie i przeglądałem plany jakiegoś budynku, a później usłyszałem kilka strzałów. Podniosłem się i podszedłem do drzwi od pokoju gdzie zazwyczaj siedzieli moi kumple. Myślałem, że tylko sobie żartują kiedy jednak pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka okazało się co innego. Na podłodze leżały zakrwawione swa ciała. Przysunąłem się i sprawdziłem ich puls jednak już nie żyli. W tej chwili chciałem się obrócić, kiedy dostałem czym w głowę i upadłem podłogę obok ciał. Poczułem tylko ukucie, co oznaczało, że coś mój oprawca mi wstrzyknął. Przed zaśnięciem słyszałem jak Ian mówi aby zanieść mnie do samochodu. Powoli otworzyłem oczy w pokoju było dość jasno, a to wszystko sprawa małego okienka na przeciwko mnie. W sali znajdował się stół, małe łóżko i kilka krzeseł. Poruszyłem moimi rękoma jednak nie mogłem się odsunąć, ponieważ zostałem przymocowany łańcuchami do ściany. Na moich nadgarstkach i łydkach znajdowały się metalowe bransolety, do których przymocowane były owe łańcuchy. W pomieszczeniu byłem sam i lekko dygotałem z zimna. Zanim zdążyłem dokładnie określić gdzie jestem do pomieszczenia weszła wysoka postać, której dokładnie nie widziałem. Kiedy jednak osoba zbliżyła się do mnie okazało się, że to Ian. Powoli podszedł do mnie i stanął kilka kroków ode mnie.
-Myślałeś, że zostanę tam na zawsze?- powiedział dość oburzony
Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, nawet nie wiedziałem jak mam odpowiedzieć na jego pytanie.
-Mówiłem, że mnie znajdą, jednak ani ty, ani Sophie nie słuchaliście mnie.
-Zostaw Sophie w spokoju- spojrzałem na niego zły
-Właśnie tu jedzie, będzie niebawem i będzie oglądać jak cię zabiję- Ian uniósł lekko kącik ust.
Mogłem się tego spodziewać, tego, że będzie chciał mnie zabić. To zrozumiałem porwałem jego siostrę i groziłem, że ją zabije.
Ian spojrzał na mnie kolejny raz po czym usiadł na jednym z krzeseł. Po kilku minutach milczenia drzwi otworzyły się i weszło przez nie kilku mężczyzn, a jeden z nich niósł na rękach kobietę. Poznałem Sophie po jej włosach. Spała, musieli jej wstrzyknąć to samo co mi. Położył ją na łóżku i przypiął jej nadgarstki kajdankami do ramy łóżka. Spojrzałem na Iana, który lekko się uśmiechał.
-Poczekamy aż się obudzi, a potem się tobą zajmę.- uniósł brew i podszedł do małej szafki w rogu sali. Wyciągnął z niej kołek z zaostrzonym czubkiem i butelkę octu. Podszedł powoli do mnie, po czym odstawił obok mnie butelkę i rozerwał moją koszulką po czym rzucił ją gdzieś na bok. Wiedziałem, że nie znaczy to nic dobrego i liczyłem tylko na to, że Sophie będzie spała jak najdłużej.