środa, 29 stycznia 2014

XVI

*Z perspektywy Sophie

 Siedziałam na sofie trzymając na kolanach notes i długopis piszący na niebiesko. Muszę myśleć jak on, więc -  gdzie mógł schować dokumenty, których wszyscy chcą. Na pewno tam, gdzie wiedział, że nikt nie będzie zaglądał. Gdzie nigdy nikogo nie wpuszczał, ani tym bardziej nie zapraszał. Przez kilka chwil starałam się znaleźć takie miejsca, a po chwili mnie olśniło. Wspominał mi kiedyś o skrytce w banku. Tylko skąd mam wiedzieć, jaki numer ma ta skrytka? Tego już mi nie powiedział. Przejechałam dłonią po swoich włosach i rozejrzałam się po pokoju. W mojej głowie jest pustka, nie mam pojęcia jaki numer może mieć. Myśl, krzyknęłam do siebie w myślach. Jego data urodzenia, może jego dziewczyny… Czemu nigdy go nie ma kiedy jest mi potrzebny? Przecież to nie mogą być przypadkowe liczby. On zawsze miał wszystko poukładane, więc również wynajął skrytkę nie przez przypadek. Spojrzałam na szafkę przy łóżku. Leżał na niej łańcuszek od Thomasa. Musiałam go tam zostawić po wczorajszej kąpieli. Podeszłam powoli do niego i uniosłam. Obejrzałam go dookoła, jednak nie było tam nic, co mogłoby mi pomóc. Otworzyłam go i popatrzyłam na zdjęcie. Stałam razem z Thomasem przed jakimś starym budynkiem. Wiózł mnie specjalnie przez całe miasto, aby wykonać zdjęcie przy tej ruinie. Znów mnie olśniło. Podeszłam do swojego nowego laptopa i wpisałam w wyszukiwarkę nazwę ulicy, na której zostało zrobione to zdjęcie. Później wyszukałam dokładny adres budynku. Murray Street 2531, to musi być to. Nie kazałby mi go pilnować i nie wyciągać zdjęcia, gdyby nie było mi potrzebne właśnie teraz. Szybko wyjęłam swój telefon i zadzwoniłam do przyjaciela, który od kilkunastu lat mieszka w Nowym Jorku.
- Sophie! Dawno do mnie nie dzwoniłaś - powiedział miły głos w telefonie.
- Wiem, przepraszam cię, Robert. - Powiedziałam dość szybko. - Pamiętasz, że jesteś mi winien przysługę? - starałam się powiedzieć to spokojnie.
- Jasne, jak mógłbym zapomnieć. Uratowałaś mnie wtedy przed strzałami policji. Gdybyś nie zepchnęła mnie z mostu na pewno złapaliby mnie, albo, co gorsza, zabili - w jego głosie wyczułam nutkę ironii.
- Więc właśnie dziś mi pomożesz - podeszłam do dużego okna. - Musisz odebrać skrytkę nr 2531 z banku Wells Fargo. Przedstawisz się jako Thomas Dankens. - Mój głos delikatnie zadrżał.
- Dlaczego akurat tam? - zapytał zdziwiony.
- Thomas ma tam konto i zna kilku pracowników. - Spojrzałam na ciemną furgonetkę, które zatrzymała się obok sklepu.
- Muszę tylko wkraść się do komputerów w banku i zmienić zdjęcie Thom'a na moje. Jak będę ją mieć, to dam znać. - Powiedział po czym się rozłączył.
 Robert jest geniuszem informatycznym i już nie raz pomagał nam w sprawach. Blokował dostęp do kont bankowych i przelewał wszystkie pieniądze na nasze konta. Tworzył dla nas paszporty i dowody tożsamości. Umiał wkraść się do komputerów CIA i je zhakować.
Schowałam swój telefon do kieszeni, a telefon człowieka Szweda schowała do szafki razem z łańcuszkiem. Powoli wyszłam z pokoju i rozejrzałam się dookoła, jednak w salonie było pusto. Poszłam do kuchni - tam również nikogo nie było. Z pracowni Will'a dobiegała muzyka klasyczna. Nie dawała mi spokoju chęć, aby zobaczyć, co robi. Delikatnie przechyliłam klamkę i wsunęłam się bezszelestnie do pomieszczenia. Było dość ciemno. Jedyne światło padało na Williama, który malował coś na płótnie. Przed nim rozciągał się duży ekran na którym wyświetlony był obraz "Irysy". Chłopak z niezwykłą precyzją nanosił farbę na płótno. Zdążył się przebrać z garnituru w biały T-shirt i jeansy. Stałam tak przez chwilę patrząc na niego dopóki się nie odezwał.
 - Coś się stało? - szepnął nie przerywając malowania.
- Nie nic. Skąd wiedziałeś, że weszłam? - uniosłam brew i podeszłam powoli do niego.
- Wpuściłaś światło do pokoju. Widziałem je na płótnie. - Usiadłam na kanapie w kącie pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać - szepnęłam i podkurczyłam nogi tak, że położyłam głowę na kolanach.
- Nie, ale ja muszę malować, póki farba, którą przyniósł Lil się nadaje - powiedział nie patrząc na mnie ani razu odkąd przyszłam. Po chwili milczenia powiedziałam.
- Chyba wiem, gdzie są dokumenty - Chłopak przestał malować i spojrzał na mnie.
- A Emily? - znów zaczął malować.
- Nie wiem, jeszcze nic nowego, ale mój przyjaciel przegląda wszystkie możliwe kamery z muzeum. Dziwię, się, że FBI jeszcze tego nie zrobiło - ścisnęłam usta w wąską kreskę.
- Nie mogą bez pozwolenia - chłopak obrócił się i wziął paletę z innymi farbami. - Muszą czekać na pozwolenie od przełożonego. - Był taki skupiony malując ten obraz. Zerkał tylko na ekran, a potem nanosił wszystkie szczegóły idealnie na płótno.
- Skąd masz tę farbę? - przechyliłam lekko głowę.
- Wszystko zasługa Lil'a. Ma swoje sposoby, może kiedyś ci pokażę – mrugnął do mnie.
Kilkanaście minut wpatrywałam się w niego, nic nie mówiąc, dopóki nie dostałam sms'a. Wyciągnęłam telefon i odczytałam Mam skrytkę, mój kumpel przywiezie ją do ciebie za kilka minut. Nie musisz wysyłać mi adresu, sprawdziłem do GPS w telefonie. Uśmiechnęłam się po czym wstałam.
- Mam skrytkę- podeszłam do Will'a i spojrzałam nad jego ramieniem, na połowę obrazu, którego już namalował.- Piękny- szepnęłam, a on obrócił głowę i spojrzał na mnie. Byliśmy bardzo blisko siebie, powoli odłożył paletą i objął mnie w pasie.
- Ty jesteś piękna- szepnął mi do ucha. Widziałam go idealnie, chociaż dookoła panował mrok. Czułam jego silne dłonie na moich biodrach. Spojrzałam w jego oczy, a on przesunął dłoń do mojej szyi i włosów. Moje serce waliło, przysunęłam powoli twarz do jego. Czułam jego spokojny oddech na moich ustach. Położyłam dłonie na jego torsie. Zadrżałam, aż kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Will uśmiechnął się lekko, po czym mnie puścił.
- Idź otwórz- szepnął po czym znów wziął paletę. Starałam się uspokoić oddech, zastanawiając się czemu to zrobił. Mężczyźni nigdy nie są tacy mili bez powodu. Już nie raz się o tym przekonałam, najpierw mówią, że jesteś dla nich najważniejsza, a potem celując ci z pistoletu w głowę.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je powoli. Stał tam tylko mężczyzna, który trzymał blaszaną skrzynkę.
- Mam nadzieję, że ty jesteś Sophie, ponieważ Robert, kazał ci to przekazać- uniósł lekko skrzynkę.
- Oczywiście, czekałam na ciebie- otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam chłopaka. Uśmiechnął się do mnie lekko i odstawił kasetkę na stół. Wyglądał zwyczajnie, czarna kurtka, jeansy i ciemne buty.
- Dzięki- powiedziałam po czym dotknęłam blaszanej obudowy. Dosłownie kilka sekund po tym usłyszałam tłuczenie szkła i zobaczyłam jak mężczyzna upada na podłogę. Spojrzałam w stronę okna, które zostało zbite. Szybko upadłam na podłogę, zobaczyłam chłopaka, który przed chwilą przyniósł mi kasetkę, został postrzelony w głowę. Dotknęłam jego szyi sprawdzając puls, jednak już nie żył. Przysunęłam się powoli w stronę kanapy, jednak kilka centymetrów ode mnie padł kolejny strzał. Spojrzałam na pocisk, 3 mm, pozłacany, a na górze miał znaczek róży.
- IAN- szepnęłam sama do siebie. I wychyliłam się delikatnie zza kanapy jednak na sąsiednim budynku już nikogo nie było.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

XV

* Z perspektywy Will'a

Stałem przy oknie wpatrując się w ludzi idących po chodniku. Usłyszałem kroki Sophie, która po chwili stanęła obok mnie. Wyciągnąłem swój telefon i zadzwoniłem do Lil'a. 
- Musisz mi pomóc, przyjeżdżaj jak najszybciej - zostawiłem mu wiadomość w skrzynce. 
- Kim on jest? - szepnęła Sophie stając przede mną. 
- Lil jest moim najlepszym przyjacielem, pomagał mi jeszcze za czasów złodziejskich. Ma fotograficzną pamięć i jest dobrym kanciarzem. Z resztą niedługo sama zobaczysz. - Dziewczyna przysunęła się do mnie i przejechała dłonią po moim krawacie. 
- Jaką masz teraz sprawę z agentem Berksem? -sunęła delikatnie dłonią po mojej koszuli, a ja powoli objąłem ją w pasie. Znam wszelkie sztuczki złodziejstwa i oszukiwania, przez co wiem, że jej czułość nie była bezinteresowna. 
- Drobiazg, muszę tylko idealnie podrobić Van Gogh'a - uśmiechnąłem się lekko i powolnym ruchem wyciągnąłem telefon, który miała w tylnej kieszeni, po czym schowałem go do rękawa. Poczułem jak wyciąga mi broń zza paska, jednak nawet nie drgnąłem. Niech myśli, że jest górą. 
- Niech zgadnę "Irysy"?- Potwierdziłem kiwając głową. - Właśnie ten obraz zaginął z muzeum, w którym nie dawno była Emily. - Przeszedł mnie dreszcz, kiedy wypowiedziała jej imię. – Will, przykro mi, ale sądzę, że to ona. 
- Też tak uważam.- Przyjrzała mi się dokładnie, po czym odsunęła się. - Nie chcę trafić do więzienia, dlatego muszę wykonać swoją pracę. Może nie będzie aż taka głupia, aby wracać po obraz samemu. 
 - Po co wracać? - odwróciła się do mnie przodem i patrzyła na mnie. 
- Namaluję kopię, aby później zanieść ją do muzeum. W mediach ukarze się informacja, że oryginał spoczywa spokojnie, a tamtego dnia została skradziona idealna kopia. Ja bym wrócił i zamienił obrazy. Jeśli dobrze znam Emily, zrobi to samo. - Poszedłem do niej powoli. 
- Sam to wymyśliłeś? - przechyliła lekko głowę. 
- Oczywiście. - Chwyciłem jej nadgarstek i przyciągnąłem ją mocno do siebie - Oddaj broń… - szepnąłem jej do ucha. Dziewczyna westchnęła i wolną ręką zza swojego paska wyciągnęła broń, którą wsunęła za mój. 
- A ty oddaj mi telefon. - Tym razem ona szepnęła mi do ucha.
- Nie jest twój i na razie jest dowodem w zbrodni - mruknąłem. 
- Jeśli twój partner go nie zabrał, to znaczy, że nie jest - przygryzła delikatnie wargę i wsunęła dłoń do mojego rękawa. Patrząc mi w oczy wyciągnęła go.
- Widzę, że znamy te same sztuczki - uśmiechnęła się, a ja puściłem jej nadgarstek. Przejechała delikatnie dłonią po moim policzku, jednak szybko odsunęła się ode mnie, ponieważ do mieszkania wszedł Lil. 
- Przeszkadzam? - zmarszczył brwi i spojrzał na nas. 
- Nie, nie przeszkadzasz. Dobrze, że jesteś, bo potrzebuję twojej pomocy. - Spojrzałem na Sophie, która również patrzyła na mnie. 
- Będę u siebie - powiedziała i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź weszła do swojego pokoju. 
- Co się stało?- Lil usiadł na kanapie. 
- Potrzebuję farbę olejną z 1889, taką jaką Van Gogh namalował ‘Irysy’. - Spojrzałem na niego i przeczesałem dłonią włosy. 
- Chodzi mi o to, co wydarzyło się zanim wszedłem. - Zdziwiłem się dość jak to powiedział. 
- Nic się nie wydarzyło. – odpowiedziałem dość ostro. 
- Widzę jak na nią patrzysz. Tak samo patrzyłeś na Emily jak uczyłeś ją wszystkich sztuczek. - Powoli wstał. - Ona jest równie dobra jak ja - uśmiechnąłem się mimowolnie, a Lil patrzył na mnie z przejęciem. 
- Załatwię tę farbę. - Powiedział i podszedł do drzwi wyjściowych. - Uważaj na siebie, słyszałem co się stało. 
- Skąd? - przejechałem palcami po swojej brodzie. 
- Nie pamiętasz? Mam radia FBI w mieszkaniu. -Zaśmiałem się. 
- Będę na siebie uważać - szepnąłem z niedowierzania kręcąc głową. Lil był naprawdę niezwykły, wiedział zawsze, co się stało i gdzie. Był jak chodzący informator. 
Kiedy Lil wyszedł, wszedłem do swojej pracowni, przebrałem się i wyciągnąłem płótno z odpowiedniego okresu. Włączyłem muzykę klasyczną, która od zawsze mnie uspokaja i pozwala zatracić się w tym co robię najlepiej, czyli fałszuję obrazy.

niedziela, 26 stycznia 2014

XIV

#Z dedykacją dla Vick, która od dziś będzie prowadzić korektę <3

*Z perspektywy Sophie

-Proszę, zadzwoń do agenta Berks'a, niech przyjedzie jak najszybciej, najlepiej jeszcze z dwoma innymi agentami.- Spojrzałam na mężczyznę leżącego na ziemi.
- Czy teraz ja mogę prosić o jakieś wyjaśnienie? - Wyciągnął swój telefon.
- Najpierw zadzwoń - Klęknęłam przy mężczyźnie, po czym zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie. Wyciągnęłam portfel, telefon i kilka moich zdjęć razem z Thomasem. Byliśmy wtedy w Paryżu, łatwe zlecenie, wystarczyło tylko porwać dilera narkotyków, który był winny pieniądze swojemu szefowi. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na zdjęcia, dopóki z zamyślenia nie wyrwał mnie Will. 
- Musisz przyjechać, teraz. - Powiedział spokojnie i spojrzał na mnie. - Mamy dla ciebie niespodziankę. - Odwrócił się ode mnie i spojrzał przez okno. Przez ten czas sprawdziłam jego portfel, jednak były tam tylko pieniądze. Telefon miał zabezpieczenie w postaci kodu. Przyłożyłam palce do szyi mężczyzny starając się wyczuć tętno. Oczywiście żył, jednak nie powinien się obudzić. Na razie. 
– Nie, nikogo nie zabiła. Chyba. - Szepnął powoli się odwracając i patrząc na mężczyznę. Po chwili znów schował telefon do kieszeni. 
- Chyba? - przyjrzałam mu się i podniosłam broń mężczyzny. 
- Uderzyłaś go nogą od krzesła, a on stracił przytomność, musiało go to zaboleć i nie wiadomo czy nic mu nie jest. - Will podszedł do mnie i zabrał mi broń, chowając za swój pasek. 
- Nic mu nie będzie - spojrzałam na broń. - Przecież cię nie zabiję - uśmiechnęłam się lekko. 
- Kim jest Szwed? - Poprawił swoją marynarkę, a ja przez ten czas odłożyłam portfel na miejsce. Wyciągnęłam swojego nowego iPhona i zrobiłam kilka zdjęć mężczyźnie oraz zdjęć, które miał przy sobie. 
- Mężczyzną, który jak widać, bardzo mnie potrzebuje. Pewnie kolejne brudne zlecenie, z którym nie poradzi sobie nikt inny - chłopak uniósł brwi. 
- Skoro on cię potrzebuje, to on - spojrzał na mężczyznę na podłodze - nie zabiłby cię - przechylił lekko głowę, a ja odłożyłam zdjęcia do kieszeni mężczyzny, a jego telefon ukradkiem wsunęłam do kieszeni od swoich spodni. 
- Mnie nie, ale zabiłby ciebie - szepnęłam, po czym do mieszkania weszło trzech mężczyzn, którzy od razu wycelowali we mnie. 
- Ręce do góry - powiedział agent Berks, a ja otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, po czym uniosłam ręce, po czym powoli wstałam i wyprostowałam się. Młody chłopak podszedł do mnie szybko i założył mi na nadgarstki kajdanki. 
- Ostrzegałem cię, abyś nie robiła nic głupiego - powiedział Peter podchodząc do mężczyzny leżącego na podłodze. 
- Chyba źle zrozumiałeś - powiedział William, po czym stanął za agentem. - To on chciał zabić nas, nie ona jego.
Gdy wszyscy patrzyli na pomocnika Szweda, wykorzystałam okazję i sięgnęłam po mały drucik, przy pomocy, którego otworzyłam zamek od kajdanek. Ta sztuka otwierania wielu rzeczy od zawsze mi się przydawała, aż dziwne, że przy pomocy drucika albo wsuwki można otworzyć wszystko. 
- Jak to możliwe, że was tu znalazł? - zapytał mężczyzna, który przyszedł z Peterem. 
- Szwed znajduje wszystkich, oczywiście, kiedy tylko tego chce.- Wszyscy spojrzeli na mnie, gdy odkładałam kajdanki na stół i delikatnie masowałam nadgarstki. Will lekko się uśmiechnął, ponieważ sam dobrze znał owe sztuczki otwierania. 
- Znów chce, abym kogoś zabiła. Ostatnio był to ambasador. - Uśmiechnęłam się lekko. 
- Właśnie przyznałaś się do kolejnego morderstwa na urzędniku państwowym, grozi ci za to... - szybko przerwałam Berks'owi. 
– Dożywocie. Wiem. Jakby ktoś zapomniał, kończę studiować prawo - uniosłam brew. - Teraz to jest nieważne, musicie go zabrać do swojej siedziby i wypytać o wszystko. - Podeszłam powoli do Petera - Muszę mieć broń. - szepnęłam, tak aby nikt po za nim tego nie słyszał. - Następnym razem może przysłać po mnie kogoś mniej cierpliwego - uniosłam delikatnie brwi. 
- Nic nie dostaniesz. Zgłosisz się za to do wykonania tego morderstwa, a my go zgarniemy. - Przysunął się do mnie. 
- A przy okazji mnie. - Dodałam szybko. 
- Zgarniemy cię dopiero, kiedy będziemy mieli potrzebne dokumenty. - Patrzył na mnie spokojnie, przy czym uśmiechnął się lekko. 
- Nie taka była umowa… - Szepnęłam, a mężczyzna przejechał dłonią po moich włosach. 
- Umowa nie była spisana, więc masz tylko moje słowo. - Uśmiechnął się szerzej. Spojrzałam na chłopaków, którzy przyjechali razem z nim. Właśnie wynosili mężczyznę z mieszkania. 
- Will, macie nie wychodzić z mieszkania. Jeśli będziecie czegoś potrzebować to zadzwoń. - Odsunął się ode mnie i podszedł do drzwi wyjściowych. - Jak będziemy coś wiedzieć, to będziemy dzwonić. 
– Oczywiście. - William wyjrzał przez okno. 
- A ty, słoneczko, myśl , gdzie mogą być akta i posążek.- uśmiechnął się do mnie Berks po czym wyszedł z mieszkani.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli ktoś chce abym informowała o nowo pojawiających się rozdziałach niech napiszę do mnie http://ask.fm/lczekoladkal i poda jakiś namiar na siebie.

piątek, 24 stycznia 2014

XIII

*Z perspektywy Sophie

Przyjrzałam się im dokładnie po czym zrobiłam krok do przodu.
- Co?- uniosłam brwi i rozejrzałam się dookoła- Może jakieś wyjaśnienie?- Podeszłam do Williama i przechyliłam lekko głowę na bok. Zacisnęłam palce w pięść mając ochotę go uderzyć, miałam już dość wysługiwania się mną.
- Ty pomożesz nam, my pomożemy tobie, co ty na taki układ?- uniósł brew i spojrzał na łysego- Lil, zadzwonię do ciebie później- powiedział, po czym mężczyzna bez słowa wyszedł.
- Chcę wiedzieć coś więcej- powoli rozluźniłam dłoń i oparłam się o blat stołu, a chłopak stanął przede mną.
- Emily moja narzeczona, została porwana, jak sądzę- uniósł brew- Wiem tyle, że zaginęła, kiedy ja byłem w więzieniu. Przez ostatni rok starałem się ją odnaleźć razem z Lil, ale nie do końca nam się udało- spojrzał na mnie i przechylił głowę.
- Ale po co ja jestem wam potrzebna?- usiadłam powoli na blacie.
- Ty masz kontakty, których my potrzebujemy- przejechałam dłonią po swoich włosach- Wiemy, że znajduje się w Nowym Jorku- chłopak podszedł do szafki i wyciągnął białą kartkę po czym podał mi ją.
Wybacz mi Will, ale musiałam uciec inaczej znalazłby mnie. Jak będziesz wolny skontaktuję się z tobą, obiecuję. Nie mogą się dowiedzieć, o księdze, którą posiadasz, w innym wypadku, cały skarb przepadnie.- przyjrzałam się dokładnie kartce, po czym spojrzałam na Will'a.
- O jaką księgę chodzi i kto by ją znalazł?- położyłam list obok mnie.
- Nie wiem kto mógłby ją znaleźć. Chodzi o księgę Mallerga, a dokładnie o rozdział 11- uniosłam wysoko brwi, ze zdumienia.
- Masz tą księgę, przecież ona została dawno zniszczona- chłopak uśmiechnął się lekko.
- Pokażę ci ją kiedy będę wiedział, że mogę ci zaufać i odnajdziemy Emily.- otworzyłam lekko usta chcąc coś powiedzieć, ale Will zrobił to szybciej- Jeśli pomożesz ją odnaleźć my pomożemy ci odnaleźć dokumenty.
- Czy FBI wie czym się teraz zajmujesz?
- Oczywiście, że nie, dopóki nie robię nic złego i pomagam im w rozwiązywaniu spraw, mogę zajmować się czym chcę.- zacisnęłam mocno wargi i spojrzałam na okno, które było za nim.
- Niech będzie, przecież można spróbować.- uśmiechnęłam się do niego lekko.

*Z perspektywy Will'a

~Następnego dnia około godziny 8.00

Stałem przed lustrem w salonie, przy czym delikatnie poprawiałem swoje włosy. Mój czarny garnitur pasował idealnie do czerwonego krawatu i białej koszuli. Przyzwyczaiłem się już do takiego ubierania, w FBI był to ubiór zwyczajny, więc i ja musiałem się tam przypasować. Czasem zastanawiam się co by było, gdyby mnie wtedy nie złapali, czy kradłbym dalej, czy może ustatkował się razem z Emily. Była równie utalentowana co ja, nauczyłem ją wszystkiego, otwierania sejfów, podrabiania obrazów, rzeźb. Miała jednak wielkie ego i zawsze podpisywała swoje prace, choć czasem odradzałem jej tego.
- Wychodzisz już?- usłyszałem za sobą głos Sophie i spojrzałem w jej odbicie w lustrze.
- Muszę iść do pracy- poprawiłem marynarkę i odwróciłem się do niej- Zrób sobie jakieś zakupy. Ubrania, buty i inne takie, tylko nie wychodź po za sferę. Twój obszar ma średnicę 10 km od siedziby FBI. Tylko nie narozrabiaj- uśmiechnąłem się lekko po czym podszedłem do drzwi, a zaspana dziewczyna przeciągnęła się lekko.
- Postaram się- myślałem, że będzie się buntować, uciekać, że będzie chciała mnie zabić, ona jednak zachowywała się jak aniołek- Muszę się uczyć, niedługo mam egzaminy końcowe- powiedziała, kiedy wychodziłem- Będę wdzięczna, jak nie będziesz mi przeszkadzać.
- Oczywiście- odpowiedziałem po czym wyszedłem.

 ~Kilkanaście minut później w siedzibie FBI.

- Mamy nową sprawę- powiedział do mnie Berks, gdy wszedłem do jego gabinetu- Ktoś ukradł obraz Van Gogh'a "Irysy". Zapewne trafią do prywatnej kolekcji. Pitt razem z ekipą pojechali już na miejsce, aby pozbierać wszystkie ślady, kiedy wrócą pozwolę ci zabrać co potrzebujesz abyś mógł pracować w mieszkaniu.- uniósł brew- A jak nasza morderczyni, nie zabiła jeszcze nikogo?- zaśmiał się.
- Jeszcze nie i o dziwo jest miła. Jestem pewien, że nam pomoże.
- Wiesz jak bardzo potrzebujemy tego wykazu wszystkich morderców i złodziei.
- Wiem, dlatego właśnie pozwoliłem aby zamieszkała u mnie- oczywiście skłamałem, ale byłem w tym idealny, każde moje kłamstwo, brzmiało jak szczera prawda.
- Może powinienem skopiować obraz, a później wystawić go na licytację, aby złodziej pomyślał, że ukradł kopię. Podamy do mediów, że tego dnia dla bezpieczeństwa została wystawiona kopia. Jeśli będzie mu bardzo zależało wróci po moją kopię, a odda oryginał. Przynajmniej ja bym tak zrobił- uniosłem lekko brew- Ale oczywiście nie zrobiłem tego- spojrzałem na niego po czym do pomieszczenia wszedł Pitt, który położył teczkę z dokumentami na biurko.
- Idealny pomysł- powiedział biorąc teczkę- więc zabieraj się do pracy, za kilka dni chcę widzieć tutaj idealną kopię- uśmiechnął się lekko.
- Jeśli uda mi się idealnie podrobić farbę z tamtego okresu to zajmie mi to 3 dni.- wychyliłem się chcąc zajrzeć do teczki, którą Berks szybko zamknął.
- Więc masz się zjawić dopiero, kiedy będziesz miał obraz, upozorowaniem licytacji i podaniem informacji do mediów, zajmiemy się my.
Kiedy to powiedział posłusznie wyszedłem i wróciłem do swojego mieszkania. Przez całą drogę zastanawiałem się co było w teczce, co chciał przede mną ukryć.

*Z perspektywy Sophie

Siedziałam przy swoim biurku, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania. Podniosłam czarną teczkę i wyszłam z pomieszczenia.
- Mam coś dla ciebie- powiedziałam i podałam teczkę Will'owi. Powinno cię to ucieszyć- uniosłam lekko brew i przeczesałam dłonią włosy. W teczce były zdjęcia Emily, która rozmawiała z kilkoma mężczyznami w muzeum.- Były wykonane kilka dni temu- dodałam po chwili.
- Skąd je masz?- stał jak wmurowany.
- Przyjaciel był mi winny przysługę. Jest hakerem i wyłapał ostatnie zdjęcia z monitoringu, przed okradnięciem muzeum. Sądzisz, że ona mogłaby...
- To nie możliwe, na pewno tego nie zrobiła- chłopak szybko mi przerwał- Skoro nikt jej nie porwał, to czemu nie wróciła do mnie? Chyba, że ktoś ją szantażuje?- Will spojrzał na mnie z nadzieją.
- Na razie tylko tyle mam- przygryzłam dolną wargę- ale na pewno będzie więcej zdjęć, wykazów miejsc, w których była.
- Dzięki- chłopak usiadł na kanapie.
- Ja wrócę się uczyć- szepnęłam i wróciłam do pokoju, zrobiło mi się go szkoda, był przekonany, że ktoś ją przetrzymuje, ona jednak była na wolności i nie dała mu żadnego znaku życia. W dodatku, jeszcze ten list. Otworzyłam kilka książek i kodeksów, zaczęłam pochłaniać całą wiedzę z książek, dopóki nie usłyszałam krzyku za drzwiami.
- Zabiję cię- krzyknął męski głos. Szybko wstałam i oderwałam nogę od drewnianego krzesła.
- Mów gdzie to jest, inaczej strzelę- mężczyzna znów krzyknął. Schowałam drewnianą nogę za pasek w tylnej części spodni. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi od pokoju. Mężczyzna od razu wycelował we mnie.
- Jednak jesteś- powiedział patrząc na mnie. Zrobiłam dość duży krok w stronę Will'a, który stał i patrzył na mężczyznę. Skoro poszukuje mnie to nie może mnie zabić. Stanęłam przed chłopakiem, który chciał mi coś szepnąć.
- Nawet nie próbuj- powiedział tamten i przeładował pistolet.- Mów gdzie to jest- krzyknął, aż lekko zadrżałam.
- Nie wiem o co ci chodzi- szepnęłam.
- Wiesz, chcę tego co wszyscy- znów krzyknął- Mów inaczej go zabiję- podszedł do nas bliżej.
- Nie wiem gdzie to jest- powiedziałam ciągle patrząc na chłopaka.- Dla kogo pracujesz?- przygryzłam dolną wargę.
- Dla Szweda- kiedy to powiedział moje serce zwariowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, gdy tylko zbliżył się do nas wyciągnęłam drewnianą część i uderzyłam chłopaka nią mocno w głowę. Ten zdążył jeszcze strzelić, jednak trafił tylko w poduszkę na podłodze.
- Mamy problem- szepnęłam, kiedy William odsunął się ode mnie- Szwed jest gorszy niż Ian i na pewno nie odpuści- spojrzałam ma mężczyznę leżącego na ziemi i przejechałam po swoich włosach.- Muszę mieć broń- szepnęłam.
- Zabawa dopiero się zacznie.

czwartek, 23 stycznia 2014

XII

*Z perspektywy Sophie

Po chwili ciszy wstałam z białej skórzanej kanapy. Rozejrzałam się dookoła, odkąd tu jestem nikt mi nie powiedział nic konkretnego. Spojrzałam na ścianę wykonaną ze szkła, po czym powoli przesunęłam się w jej stronę omijając stolik, przy którym znajdowały się cztery krzesła. Gdy stanęłam przy szybie spojrzał na mnie przystojny brunet, a po chwili wszedł do pomieszczenia obok. Kilka sekund później wyszedł z niego, a za nim dwóch siwych mężczyzn. Patrząc na mnie weszli do pomieszczenia i usiedli na krzesłach koło stołu, a brunet zatrzymał się koło drzwi przyglądając mi się.
- Witamy w siedzibie FBI- odezwał się mężczyzna, a ja ciągle przyglądałam się ludziom, którzy pracowali przy swoich biurkach- Jak pewnie już wiesz, chcemy abyś z nami współpracowała i dostarczyła nam to co obiecał na Thomas, w innym wypadku, będziemy zmuszeni wsadzić cię do więzienia, za wszystkie morderstwa.
- Nic na mnie nie macie- szepnęłam i odwróciłam się szybko, przez co chłopak, który się mi przyglądał wyciągnął broń i wycelował we mnie. Uniosłam lekko brwi i uśmiechnęłam się sztucznie.- Jeśli mam wam pomóc, to powinniście mieć do mnie choć trochę zaufania- spojrzałam na mężczyzn siedzących przy stole.
Odsunęłam krzesło na przeciwko nich i usiadłam na nim, nie zważając na chłopaka, który ciągle we mnie celował.
- Dean możesz na razie odejść.- powiedział jeden z nich, po czym chłopak opuścił broń i wyszedł. Mężczyzna wyciągnął czarną teczkę z moim nazwiskiem i przesunął ją w moją stronę. Otworzyłam ją niepewnie i spojrzałam na zdjęcia, które przedstawiały mnie, jak morduję jednego z pomocników Ian'a. Na innych mierzyłam do pewnego mafiozy, po czym strzelam mu prosto w skroń. Zadrżałam lekko i ścisnęłam brwi, po czym zamknęłam teczkę. Mężczyźni siedzieli wpatrując się we mnie z lekkim uśmiechem.
- Jak już mówiłam waszemu konsultantowi, nie wiem gdzie jest to czego szukacie. - położyłam dłonie na stole.- Sama nawet do końca nie wiem co jest w tych dokumentach, a nie wspomnę już o figurce.- uniosłam brwi, po czym powoli rozejrzałam się dookoła.
- Więc mamy rozumieć, że będziesz z nami współpracować?- spojrzeli na mnie pytająco.
- Jeśli zapewnicie mi mieszkanie, pieniądze i odnajdziecie Thomasa, postaram się wam pomóc, jak będę mogła. Oczywiście, do tego wszystkiego, uwolnicie mnie od wszystkich zarzutów, które chcielibyście mi postawić oraz pozbędziecie się wszystkich zdjęć ze mną ze swojej kartoteki.- przechyliłam lekko głowę i uśmiechnęłam się, wiedząc, że muszą się na wszystko zgodzić.
- Pieniądze i zdjęcia, możemy załatwić, od razu, ale mieszkanie i Thomas, to już inna sprawa. Poszukujemy Thomas'a już od dłuższego czasu, ale nie daje żadnych znaków życia, również wolelibyśmy aby to on tu był, a nie ty, a co do mieszkania, będziesz musiała zamieszkać z kimś z naszych ludzi, nie możemy ci jeszcze na tyle ufać.- powiedzieli po czym powoli wstali.
- Możecie mi opowiedzieć tylko, jak to się stało, że Thomas współpracuje z wami?- odwróciłam do nich głowę aby przyjrzeć się im.
- Wszystko w swoim czasie.- szepnął do mnie jeden z nich z lekkim uśmiechem po czym wyszli z pokoju.
Thomas prawe zawsze podejmował poprawne decyzje, mam nadzieję, że tym razem się nie pomylił.

*Z perspektywy Williama

- Nie może ze mną zamieszkać, urodziła mi się ostatnio córka.- powiedział agent Fox, opierając się o drewniane biurko.
- U mnie również nie, mieszkam z żoną i synem w kawalerce, ponieważ mam remont- powiedział Collins siadając na fotelu.
- Skoro jest z tym, aż taki problem, to może zamieszkać u mnie- odezwałem się po chwili milczenia. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, może dlatego, że miałem co do niej większe plany?
- Skoro tak uważasz- powiedział Fox i klepnął mnie po ramieniu- Mam nadzieję, że ona cię nie zabije, ani nie okradnie.- uśmiechnąłem się sztucznie, ponieważ wcześniej nie przemyślałem takich możliwości.
- Założymy jej taki nadajnik, jak tobie, abyśmy zawsze wiedzieli gdzie jest.- powiedział Berks, jeden z tych który przed chwilą z nią rozmawiał. Oparłem się o ścianę i spojrzałem na towarzysza, który wychodził z pomieszczenia, zapewne od razu udał się załatwić sprawy z urządzeniem namierzającym.

~Około godziny później w mieszaniu Williama

- Kto to?- zapytała dziewczyna oglądając zdjęcia leżące na moim stoliku- Ładna- podniosła je i pokazała w moim kierunku lekko unosząc brwi.
- To moja- zawahałem się na chwilę, ponieważ nie wiedziałem jak ma określić ową kobietę- narzeczona.- podszedłem do niej i zabrałem zdjęcie chowając je do szuflady.
- Możesz mi opowiedzieć kim jesteś i czym się zajmujesz?- spojrzała na mnie po czym usiadła na kanapie.
- Teraz jestem konsultantem FBI- usiadłem na stoliku na przeciw niej- Kiedyś byłem złodziejem i oszustem- uniosła lekko brew.
- Może coś więcej?- położyła dłonie na kolanach i przechyliła lekko głowę.
- Kradłem obrazy, malowałem idealne kopie, później je sprzedawałem i zarabiałem miliony- przeczesałem swoje włosy- Zajmowałem się nie tylko takimi łatwymi sprawami, podrabiałem również rzeźby, testamenty, różnego rodzaju figurki oraz wina i inne alkohole. Złapali mnie jednak jak podrabiałem obligacje dla mojego dawnego przyjaciela- Lorensa, który wydał mnie w ich ręce.- uniosłem brew- Odsiedziałem rok kary, później uciekłem, a Berks i tak mnie znalazł i zaproponował mi pomoc w ujęciu Lorensa. Nie mogłem odmówić, ponieważ znów wróciłbym do więzienia. Od tej pory pomagam mu w rozwiązywaniu przestępstw. Rozpoznaję czy dzieła są prawdziwe, a jeśli jest taka potrzeba to podrabiam oryginały, aby złodziej ukradł tylko moją idealną kopię.- Sophie uśmiechnęła się lekko.
- Czyli musisz być najlepszy w tym co robisz- szepnęła i wstała po chwili po czym rozejrzała się po mieszkaniu- Zamknęliście Lorensa?- spojrzała na mnie, podchodząc do drzwi od jednej z sypialni.
- Tak, złapaliśmy go, ponieważ ma wielkie ego i podpisywał swoje kopie, po czym wystawiał je do domu aukcyjnego. Kiedy dostaliśmy zgłoszenie o prawdopodobnej kopi, sprawdziłem ją, po czym potwierdziłem fałszerstwo. FBI kupiło obraz, a przy przelewie pieniędzy na jego konto, odnaleźli go i zamknęli w więzieniu.- Przyglądałem jej się uważnie.
- Niesamowite- szepnęła i otworzyła drzwi przez co wstałem i podszedłem do niej wchodząc razem z nią do sypialni z wielkimi oknami oraz widokiem na cały Nowy Jork.
- To twoja sypialnia, masz własną łazienkę i garderobę, a na biurku leży karta kredytowa od FBI za którą od dziś będziesz płacić za wszystko. Radzę nie przesadzać z zakupami- dziewczyna lekko się uśmiechnęła i usiadła na łóżku. Pomieszczenie nie było wielkie, ale zmieściło się do niego łóżko małżeńskie, biurko, na którym leżało kilka teczek i czarny laptop. Pod oknem znajdowała się kanapa pasująca do łóżka. Na jednej ścianie znajdowała się łazienka, wyłożona czarno-białymi kafelkami. Na drugiej ścianie, była garderoba, poza półkami na buty i wielką szafą nic w niej nie było.
- Muszę jeszcze coś załatwić- szepnąłem wychodząc z pokoju.

*Z perspektywy Sophie

Kiedy chłopak wyszedł wstałam i rozejrzałam się po pokojach, byłam pod zdziwieniem pomieszczeń, myślałam, że umieszczą mnie w jakimś starym, brudnym hotelu. Nawet zapomniałam o nadajniku, który agent Berks przyczepił mi do kostki, nie był on wielki, kształtem przypominał obrączkę na nogę. Na szczęście nie czułam jak go noszę. Podniosłam kartę z biurka i wsadziłam do kieszeni spodni.
- Masz jakieś dodatkowe informacje?- usłyszałam męski głos w salonie. Podeszłam powoli do drzwi i wyjrzałam przez nie. Stał tam łysy mężczyzna, dosyć mały, miał około 40 lat, trzymał w dłoni zdjęcia dziewczyny, o którą wcześniej pytałam Willa.
- Jeszcze nie- odpowiedział- Ale musimy ją znaleźć, tylko nawet nie wiemy, kto ją porwał.- William podszedł do okna, a łysy mężczyzna spojrzał na mnie.
- A to kto?- William spojrzał na mnie, a ja powoli wyszłam z pokoju podchodząc do nich.
- To właśnie jest Sophie i to ona pomoże mam odnaleźć Emily.- otworzyłam lekko usta, ponieważ sama już nie wiedziałam o co chodzi i czego ode mnie oczekują.