niedziela, 26 stycznia 2014

XIV

#Z dedykacją dla Vick, która od dziś będzie prowadzić korektę <3

*Z perspektywy Sophie

-Proszę, zadzwoń do agenta Berks'a, niech przyjedzie jak najszybciej, najlepiej jeszcze z dwoma innymi agentami.- Spojrzałam na mężczyznę leżącego na ziemi.
- Czy teraz ja mogę prosić o jakieś wyjaśnienie? - Wyciągnął swój telefon.
- Najpierw zadzwoń - Klęknęłam przy mężczyźnie, po czym zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie. Wyciągnęłam portfel, telefon i kilka moich zdjęć razem z Thomasem. Byliśmy wtedy w Paryżu, łatwe zlecenie, wystarczyło tylko porwać dilera narkotyków, który był winny pieniądze swojemu szefowi. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na zdjęcia, dopóki z zamyślenia nie wyrwał mnie Will. 
- Musisz przyjechać, teraz. - Powiedział spokojnie i spojrzał na mnie. - Mamy dla ciebie niespodziankę. - Odwrócił się ode mnie i spojrzał przez okno. Przez ten czas sprawdziłam jego portfel, jednak były tam tylko pieniądze. Telefon miał zabezpieczenie w postaci kodu. Przyłożyłam palce do szyi mężczyzny starając się wyczuć tętno. Oczywiście żył, jednak nie powinien się obudzić. Na razie. 
– Nie, nikogo nie zabiła. Chyba. - Szepnął powoli się odwracając i patrząc na mężczyznę. Po chwili znów schował telefon do kieszeni. 
- Chyba? - przyjrzałam mu się i podniosłam broń mężczyzny. 
- Uderzyłaś go nogą od krzesła, a on stracił przytomność, musiało go to zaboleć i nie wiadomo czy nic mu nie jest. - Will podszedł do mnie i zabrał mi broń, chowając za swój pasek. 
- Nic mu nie będzie - spojrzałam na broń. - Przecież cię nie zabiję - uśmiechnęłam się lekko. 
- Kim jest Szwed? - Poprawił swoją marynarkę, a ja przez ten czas odłożyłam portfel na miejsce. Wyciągnęłam swojego nowego iPhona i zrobiłam kilka zdjęć mężczyźnie oraz zdjęć, które miał przy sobie. 
- Mężczyzną, który jak widać, bardzo mnie potrzebuje. Pewnie kolejne brudne zlecenie, z którym nie poradzi sobie nikt inny - chłopak uniósł brwi. 
- Skoro on cię potrzebuje, to on - spojrzał na mężczyznę na podłodze - nie zabiłby cię - przechylił lekko głowę, a ja odłożyłam zdjęcia do kieszeni mężczyzny, a jego telefon ukradkiem wsunęłam do kieszeni od swoich spodni. 
- Mnie nie, ale zabiłby ciebie - szepnęłam, po czym do mieszkania weszło trzech mężczyzn, którzy od razu wycelowali we mnie. 
- Ręce do góry - powiedział agent Berks, a ja otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, po czym uniosłam ręce, po czym powoli wstałam i wyprostowałam się. Młody chłopak podszedł do mnie szybko i założył mi na nadgarstki kajdanki. 
- Ostrzegałem cię, abyś nie robiła nic głupiego - powiedział Peter podchodząc do mężczyzny leżącego na podłodze. 
- Chyba źle zrozumiałeś - powiedział William, po czym stanął za agentem. - To on chciał zabić nas, nie ona jego.
Gdy wszyscy patrzyli na pomocnika Szweda, wykorzystałam okazję i sięgnęłam po mały drucik, przy pomocy, którego otworzyłam zamek od kajdanek. Ta sztuka otwierania wielu rzeczy od zawsze mi się przydawała, aż dziwne, że przy pomocy drucika albo wsuwki można otworzyć wszystko. 
- Jak to możliwe, że was tu znalazł? - zapytał mężczyzna, który przyszedł z Peterem. 
- Szwed znajduje wszystkich, oczywiście, kiedy tylko tego chce.- Wszyscy spojrzeli na mnie, gdy odkładałam kajdanki na stół i delikatnie masowałam nadgarstki. Will lekko się uśmiechnął, ponieważ sam dobrze znał owe sztuczki otwierania. 
- Znów chce, abym kogoś zabiła. Ostatnio był to ambasador. - Uśmiechnęłam się lekko. 
- Właśnie przyznałaś się do kolejnego morderstwa na urzędniku państwowym, grozi ci za to... - szybko przerwałam Berks'owi. 
– Dożywocie. Wiem. Jakby ktoś zapomniał, kończę studiować prawo - uniosłam brew. - Teraz to jest nieważne, musicie go zabrać do swojej siedziby i wypytać o wszystko. - Podeszłam powoli do Petera - Muszę mieć broń. - szepnęłam, tak aby nikt po za nim tego nie słyszał. - Następnym razem może przysłać po mnie kogoś mniej cierpliwego - uniosłam delikatnie brwi. 
- Nic nie dostaniesz. Zgłosisz się za to do wykonania tego morderstwa, a my go zgarniemy. - Przysunął się do mnie. 
- A przy okazji mnie. - Dodałam szybko. 
- Zgarniemy cię dopiero, kiedy będziemy mieli potrzebne dokumenty. - Patrzył na mnie spokojnie, przy czym uśmiechnął się lekko. 
- Nie taka była umowa… - Szepnęłam, a mężczyzna przejechał dłonią po moich włosach. 
- Umowa nie była spisana, więc masz tylko moje słowo. - Uśmiechnął się szerzej. Spojrzałam na chłopaków, którzy przyjechali razem z nim. Właśnie wynosili mężczyznę z mieszkania. 
- Will, macie nie wychodzić z mieszkania. Jeśli będziecie czegoś potrzebować to zadzwoń. - Odsunął się ode mnie i podszedł do drzwi wyjściowych. - Jak będziemy coś wiedzieć, to będziemy dzwonić. 
– Oczywiście. - William wyjrzał przez okno. 
- A ty, słoneczko, myśl , gdzie mogą być akta i posążek.- uśmiechnął się do mnie Berks po czym wyszedł z mieszkani.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli ktoś chce abym informowała o nowo pojawiających się rozdziałach niech napiszę do mnie http://ask.fm/lczekoladkal i poda jakiś namiar na siebie.

3 komentarze:

  1. Ciekawie piszesz :*

    iitiismyliife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Byłabym wdzięczna za powiadamianie mnie na moim blogu :)

    Zapraszam na nową miniaturkę :)
    http://mojeminiopowiadania.blogspot.com/
    I od razu zapraszam 14 lutego na walentynkowe Sevmione :D

    OdpowiedzUsuń